A jednak niebieska róża, pozostając symbolem nieosiągalnego marzenia, wbiła się nam w wyobraźnię, uczepiła kolcami i dlatego... nie zawahałam się jej użyć, do swojego kolejnego kanzashi :) Wprawdzie myślałam najpierw o czerwonej, ale skusił mnie błękit. Użyłam mojego ulubionego zestawienia kolorystycznego - dominujący ciemny błękit pruski (albo coś koło tego), srebrny i dla złamania palety - czerwień.
Składanie płatków coraz bardziej mi się podoba.
Poniżej widać mniej więcej, jakie to duże :)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Przeglądając internet uświadomiłam sobie, że niebieskie róże w Pięknej i Bestii nie koniecznie występują O.o. Dlaczego więc mi się kojarzą jednoznacznie z tą baśnią? Otóż, gdy byłam małą dziewczynką, dawno, dawno temu, za siedmioma lasami i siedmioma rzekami, gdy w telewizji był tylko jeden program i to czarno- biały, że o innych cudach techniki nie wspomnę. W zimowe i jesienne wieczory zamykałam się z rodzeństwem w pokoju, wieszaliśmy na drzwiach prześcieradło (oh, jaki był krzyk, gdy mama wchodziła, a nasz ekran zsuwał się wtedy na podłogę), gasiliśmy światło i puszczaliśmy bajki z rzutnika. Czasami za ekran służył nam sufit. Miałam kilka ulubionych bajek, np. Calineczkę. Czasem siostrze udało się pożyczyć od koleżanek coś nowego i chyba właśnie Piękna i Bestia była taką bajką pożyczoną. I właśnie na tej kliszy róże były błękitne :) Bajkę trzeba było oddać po jakimś czasie więc pewnie była często oglądana, żeby się nią wystarczająco nasycić. Dodatkowo było to moje pierwsze zetknięcie z tą historią. Nic dziwnego, że mi utknęły w głowie, już na zawsze, błękitne róże :)
Piękna róża - wspaniałe wspomnienie z dzieciństwa :). My też mieliśmy rzutnik ale bardziej pamiętam nasze tunele zrobione z koców i pościeli :)
OdpowiedzUsuń