poniedziałek, 24 czerwca 2013
Oplątane drzewa
Dzisiaj pochwalę się nie moimi pracami, ale dziergadełkami, które upolowałam zupełnym przypadkiem na Wyspie Słodowej. Ilekroć widziałam na różnych blogach zdjęcia opakowanych drzew zastanawiałam się, jak to wygląda na żywo. Mogę już teraz powiedzieć, że wygląda interesująco. Szkoda, że to była taka krótkotrwała instalacja. Powstała przy okazji akcji Wrocławianie na polanie, ale niestety nie zanotowałam dokładnie autorstwa, coś mi się tam kołacze po głowie, ale nie napiszę, bo dokładnie nie pamiętam.
czwartek, 20 czerwca 2013
Kolorowy znaczy różowy
Chociaż nie wiem, jak stawać na głowie, to dziewczynka pozostanie dziewczynką, a chłopiec chłopcem i żadne gadanie, że płeć jest jedynie uwarunkowaniem społecznym tego nie zmieni. Jak ktoś się czuje małą damą, to pozostanie nią nawet bawiąc się samochodami i biegając w spodniach. Czemu o tym piszę? A no temu, że obserwuję siostrzenicę i jej ciągotki do dziewczyńskich zabawek, kolorów, świecidełek, pachnideł i całej tej babskiej reszty. Patrzę i wzdycham, wzdycham i ubolewam nad zalewem różu i tandety, którą się wciska małym dziewczynkom, a raczej ich mamom. Ale prawda jest też taka, że małe dziewczynki mają jednak tą słabość do mocnych, intensywnych kolorów. Kochają róż, czerwień, żółty, złoty i wszystko co kolorowe. Kolorowe, czyli różowe, jak mnie ostatnio oświeciła siostrzenica. Zabierzcie kilkulatkę do sklepu, a sami zobaczycie :) Wygląda na to, że od różu nie ma ucieczki :) na szczęście jakiś procent małych kobietek z niego w końcu wyrasta.
Dobra, chodzi po prostu o to, że nie miałam wyjścia. Sukienka-niespodzianka musiała być kolorowa, inaczej ciocia dostałaby lalką po głowie :) Komplecik powstał w iście ekspresowym tempie, w jeden wieczór (niestety zabrakło wykończenia szczegółów, ale to już przy następnym stroju odrobię).
I zdjęcie właścicielki z różowym, jakby inaczej, lizakiem. Przez chwilę się zawahała, czy by jednak nie wybrać niebieskiego, ale ostatecznie została przy tym wyborze. Nie myślcie sobie, że to biedne dziecko, któremu spacza się osobowość, zmuszając do bycia dziewczynką ;) Jej najnowszym bohaterem został samochodzik Zygzak.
Dobra, chodzi po prostu o to, że nie miałam wyjścia. Sukienka-niespodzianka musiała być kolorowa, inaczej ciocia dostałaby lalką po głowie :) Komplecik powstał w iście ekspresowym tempie, w jeden wieczór (niestety zabrakło wykończenia szczegółów, ale to już przy następnym stroju odrobię).
I zdjęcie właścicielki z różowym, jakby inaczej, lizakiem. Przez chwilę się zawahała, czy by jednak nie wybrać niebieskiego, ale ostatecznie została przy tym wyborze. Nie myślcie sobie, że to biedne dziecko, któremu spacza się osobowość, zmuszając do bycia dziewczynką ;) Jej najnowszym bohaterem został samochodzik Zygzak.
niedziela, 16 czerwca 2013
Jak wkurzyłam sikorka i ptaszków ciąg dalszy.
Weekend Bożego Ciała spędziłam na wsi u rodziców. Chowając się w altanie przed deszczem zaintrygowało mnie uporczywe ćwierkanie. Wszystko wskazywało na to, że gdzieś w okolicy ptaszki uwiły sobie gniazdo. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie postanowiła go wytropić. Moja zabawa w Sherlocka skończyła się, nim się na dobre rozpoczęła.
Jakiś czas temu - rok, może dwa, tata zbił budkę lęgową i zawiesił na drzewie. Najpierw się okazało, że otwór był za duży i małe ptaszki nie chciały ryzykować, że im sójka zajrzy do środka, a większe się nie mieściły. Otwór został pomniejszony. Budka wróciła na drzewo. Wisiała tam jakiś czas, aż spadła. Została więc odstawiona w kąt, na lepsze czasy, by ją ponownie powiesić. No i właśnie, w tej porzuconej budce, w kącie ogródka, pod krzakiem zamieszkała para sikorek. Najwyraźniej nie przeszkadzała im, ani obecność altany, ani to, że ktoś się ciągle kręcił w pobliżu. Dopóki ich nie nakryłam świetnie udawały, że ich tam nie ma :)
Jakiś czas temu - rok, może dwa, tata zbił budkę lęgową i zawiesił na drzewie. Najpierw się okazało, że otwór był za duży i małe ptaszki nie chciały ryzykować, że im sójka zajrzy do środka, a większe się nie mieściły. Otwór został pomniejszony. Budka wróciła na drzewo. Wisiała tam jakiś czas, aż spadła. Została więc odstawiona w kąt, na lepsze czasy, by ją ponownie powiesić. No i właśnie, w tej porzuconej budce, w kącie ogródka, pod krzakiem zamieszkała para sikorek. Najwyraźniej nie przeszkadzała im, ani obecność altany, ani to, że ktoś się ciągle kręcił w pobliżu. Dopóki ich nie nakryłam świetnie udawały, że ich tam nie ma :)
Zaczaiłam się więc z aparatem wycelowanym w ptasi domek. Najwyraźniej sikorek zorientował się, że ja już wiem i postanowił mnie odciągnąć od młodych. Aparat pewnie też mu się nie spodobał. Skakał po gałęziach skupiając na sobie moją uwagę, a na koniec nastroszył piórka i pokazał mi co myśli o takim podglądaniu. Zasyczał złowrogo i poleciał dalej zbierać owady dla rozwrzeszczanych młodych.
Teraz już zrobiło się cicho w ptasim domku, młode sikorki wyfrunęły z gniazda. Wrócą pewnie po pierwszych przymrozkach, albo i wcześniej, usiądą na parapecie i będą ciekawsko zaglądać do kuchni domagając się ziaren słonecznika, który zawsze na nie czeka, gdy przychodzi czas dokarmiania.
A teraz czas na moje dwie broszki sikorki i gila.
piątek, 7 czerwca 2013
Truskawkowy szał, każdy ich kobiałkę miał ...
No to się przeniosłam. Od dziś to tutaj będzie miejsce na moje prace ręczne i około domowe. Dlaczego tak? Z wielu różnych przyczyn. Ten blog będzie niejako kontynuacją TEGO bloga. Jaki będzie Kapelusz w kropki? Czas pokaże. Na pewno trochę inny, taki bardziej. Mam nadzieję, że polubicie to miejsce, będzie ono dla was inspirujące, a dla mnie motywujące do tworzenia kolejnych prac :)
Zapraszam do lubienia, czytania i zaglądania. Właściwie na dobry początek powinnam może ogłosić jakieś małe słodkości i tak zapewne się stanie, bądźcie cierpliwi :)
pozdrawiam
E.
A teraz czas na ... TRUSKAWKI!!!
Nie wiem, jak wy, ale ja z utęsknieniem pod koniec maja, wyglądam na początek sezonu truskawkowego. W tym roku postanowiłam powitać go godnie i już jakiś czas temu powstała pierwsza truskawkowa broszka.
A potem posypały się kolejne. Bo jeśli chodzi o truskawki, to nie znam umiaru :D
komplecik: brelok i przypinka. Dorodne te truskawy mi wyrosły :D Swoją broszkę dostała też siostrzenica, która jednak zbuntowała się i zażyczyła sobie kolorowego kwiatka ciociu, czyt. różowego :)
To oczywiście jeszcze nie koniec. Kolejne owocki dojrzewają powoli :)
A ja skorzystam z okazji i pochwalę się, jak mi pięknie zakwitł kaktus tej wiosny. Pierwszy kwiatek usechł więc tego doglądałam, podlewałam i chuchałam na niego. I jest. Wprawdzie szybko przekwitł, ale prezentuje się godnie, czyż nie? ^^