czwartek, 5 stycznia 2017

Adwent

Witajcie. To jest właśnie ten wpis, który miał zapowiadać czas świąteczno - adwentowy. Ot, mały poślizg :P Mimo, że za nami już cały ten okres oczekiwania i przygotowań, to chcę się nim z wami podzielić. Tak troszeczkę :) Bo wiecie, w przyszłym roku, to już będą nowe rzeczy do opisania :)

Tegoroczny... ech, no już zeszłoroczny, wieniec adwentowy zrobiłam idąc po najmniejszej linii oporu. Talerz, cztery świece i trochę ozdóbek wokoło. Nie mogło zabraknąć w tym muchomorków oraz gałązek brzozowych.

Przeglądając na blogach różne wieńce spotkałam się z komentarzem, że przy robieniu tej ozdoby nie zwraca się na łatwopalność wszystkich tych popierdółek, które leżą przy świecach. Żeby więc było 100% bezpiecznie, postawiłam obok strażaka z sikawą, żeby dopilnował bezpieczeństwa :)
A tak na poważnie, to na prawdę znacie kogoś dorosłego, komu by się zapalił wieniec adwentowy? Serio?


Ale piękny ten strażak, prawda? Przyjechał z nami od sąsiadów z Saksonii :)
Tak się złożyło, że w pierwszy weekend adwentowy mieliśmy wycieczkę do małego miasteczka w okolicach Drezna. Niemcy celebrują czas adwentu zdecydowanie bardziej dekoracyjnie niż robi się to u nas. I powiem wam, że mi się podobało :) Wrażenie robi szczególnie ten pierwszy moment, gdy zjeżdżamy z autostrady i mijamy wszystkie wioseczki oraz miasteczka pełne dekoracji przed każdym domem, w oknach i na parapetach. Pomimo, że pierwotnemu WOW zaczyna po jakimś czasie towarzyszyć: ej, ale czemu wszyscy mają prawie tak samo, to i tak zachwyt pozostaje.

A dlaczego motywy się powtarzają? Część to tradycja, jak na przykład gwiazda Herrnhut*, którą można spotkać na każdym kroku, czy drewniane figurki (dlaczego nie ma na Jarmarku Wrocławskim takich typowych ozdób niemieckich pozostaje dla mnie nieodgadnioną zagadką - smuteczek). Ale większość, to oczywiście wynik sezonowej mody zalegającej w sklepach w ilościach hurtowych.

Załapaliśmy się na pierwszy dzień jarmarku pod ratuszem. Super :) Było oczywiście grzane wino i takie fajne coś a`la pączusie z serem. Mniam :)
Powyżej drewniane figurki, kopciuchy i inne. Poniżej gwiazdy i reszta. Chyba pod koniec roku trzeba będzie wybrać się do sąsiadów na zakupy :F Mają takie zestawy orkiestry składające się z malutkich figurek z instrumentami, śpiewakami itp. Kilka bym chętnie nabyła :)
 Mini retro sklepiko-muzeum na kolejnym zdjęciu :)
 I jeszcze więcej klimatów zimowo - świątecznych.
 
pozdrawiam
Emilia

*Herrnhut - tradycyjna ozdoba, mająca już ponad 160 lat. Produkowana jest na terenie Łużyc Górnych w miasteczku - a jakże inaczej - Herrnhut, niedaleko polskiej granicy. Jest ściśle związana ze wspólnotą ewangelicką braci herrnhuckich i ich kościołem.
Więcej o jej pochodzeniu można poczytać TUTAJ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz