Kompletuję i oprawiam obrazki na ścianę. Z myślą o oprawieniu w przyszłości utykałam różne znaleziska po pudełkach i szufladach no i teraz nie mogę ich znaleźć :P Na przykład piękne, niebieskie piórko sójki... gdzież ono jest? No właśnie piórka. Ptaków lata wokoło pełno, zdarza się im zgubić trochę pierza od czasu do czasu. Co znalazłam ciekawszy okaz, to wkładałam do doniczek stojących przed domem. Niestety przyuważyłam ostatnio, że Młodszy Kot zwany Jaskrem zainteresował się moimi znaleziskami i bezczelnie wyciąga je z doniczek. Zabawę ma przy tym przednią. A ja się zastanawiałam kiedy będę miała pióropusze doniczkowe - no nigdy, przy jego zapędach zabawowych :) Pozbierała więc co tam miałam i postanowiłam zagospodarować w inny sposób.
Poniżej winowajca
zamieszania natchnienia .
Oprawianie natury i wieszanie jej obok grafik i obrazów szalenie mi się podoba, szczególnie, gdy natura sama pcha się w ręce. Koszt takiej zabawy niewielki. Najpierw zebrałam co miałam... a nie najpierw zakupiłam ramkę w Ikei, jedną z tych najtańszych 30x40, Fiskbo - jej zaletą jest, że jest leciutka. Ponieważ cały czas ciągnie mnie ostatnio do błyskotek więc przemalowałam ją na złoto :) Rozłożyłam na kartce piórka, żeby dobrze je dopasować. Stwierdziłam, że mogłoby być ich więcej więc jedno dorysowałam. Chyba słabo widać ślad ołówka na zdjęciach. Potem lekko wilgotnym pędzlem, całkiem spontanicznie, pobazgrałam je czarnym tuszem. Kartka jest nabłyszczana, to odwrotna strona jakiegoś nadruku, który wyjęłam z innej ramki.
Gdy tusz wysechł (prawie, bardzo niecierpliwa jestem :P) naniosłam klej podkładowy pod złotą folię na moje malowane piórko.
Następnie nałożyłam złoto, korzystając ze złotej folii. Efekt spodobał mi się więc na taśmę dwustronną przykleiłam pozostałe piórka. Nie miałam niestety przezroczystej taśmy, skorzystałam ze zwykłej, ale i tak jej nie widać. Użyłam złota w folii ponieważ zależało mi na naprawdę błyszczącym efekcie, a farbą akrylową nie uzyskałabym zamierzonego celu. Poza tym złoto z folii daje bardziej szlachetny wygląd.
Trochę się bałam, czy ta ramka sprawdzi się przy koncepcji z trójwymiarowymi elementami, ale pleksi docisnęła jeszcze piórka i wyszło ok. Pozostało tylko oprawić obrazek i znaleźć mu odpowiednie miejsce na ścianie.
Pierwsze pióro od lewej, to chyba gołębie, drugie wiadomo - dorysowane, trzecie przywiał do nas podczas zeszłorocznej wichury wiatr od sąsiada dalszego - pióro pawia. Kolejne znalazłam chyba we Wrocławiu, wygląda na ozdobne z jakiegoś kapelusza, czy innego ustrojstwa, a ostatnie nie mam pojęcia do kogo należy :) - Jaskrowi z gardła wyrwałam, no powiedzmy, że z łapek, właśnie miał sobie je wpakować w zęby. Niestety nie mam pióra zaprzyjaźnionych srok, bo zmarniało całkiem w doniczce, ale myślę, że jeszcze takie znajdę. No i muszę wygrzebać to od sójki niebieskie. Jak znów nazbiera mi się kolekcja, to oprawię w kolejną ramkę.
Na koniec Japoneczka :) moja stara grafika - akwaforta. Dziewczę oprawione jest w ramkę z odzysku również pomalowaną na złoto. Ludzie patrzyli na mnie, jak na wariatkę, gdy wyciągałam z kontenera remontowego ramki. No cóż, likwidowało się jakieś biuro i wszystko leciało do śmieci, żal było nie skorzystać! Wytachałabym stamtąd jeszcze dorodną palmę, ale miała robaka, chociaż może bym ją wyprowadziła na prostą, jak teraz o tym myślę. No nic :) było minęło. Miałam mało czasu na decyzję, bo właśnie podjeżdżał mój autobus ;p
PS. Piórka zawisły ostatecznie zupełnie w innym miejscu niż planowałam. I jest im tam dobrze. Będą pięknie lśnić w słońcu. Patrząc na nie mam już koncepcję na kolejną kompozycję z piórkami :) już bez dorysowywanych elementów, ale wciąż ze złotem!