Jakiś czas temu informowałam, że jest wystawa w Teatrze lalek we Wrocławiu, na którą chcę się koniecznie wybrać. No i w końcu w ostatniej chwili się wybrałam. Nie obyło się bez przygód. Bo ja to taka naiwna jestem i chociaż z dużą dozą ostrożności podchodzę do różnych instytucji użyteczności publicznej, to jednak teatr, to nie urząd i miałam prawo wierzyć w słowo pisane. A napisane było: wystawa czynna godzinę przed i godzinę po spektaklu. Przed nie zdążyłam więc wybrałam się tak, żeby dotrzeć na to po spektaklu. W piątek, popołudniu. Pozostałe dni - spektakle tylko o godzinie 10 rano, a ja pracująca jestem, weekend nie wchodził w grę.
Dopadłam więc do portierni z zapytaniem, gdzie ta wystawa. Pan zza szybki popatrzył na mnie, jak na wariatkę: Prosto i w lewo. Ale nie wiem, czy jeszcze pani zdąży. No to poszłam prosto i w lewo, ale w lewo tylko kotara i schody. Na piętrze cisza. Z powrotem na dół. A tam młode dziewczę z rozbrajającą miną informuje mnie, że wystawa już zamknięta.
- Jak to zamknięta? - Ja się pytam - Przecież napisane jest, że godzinę przed i godzinę po, a spektakl dopiero się skończył.
- No niby tak, ale nie dotyczy spektaklu wieczornego. Bo my już wychodzimy.
Nie pozostało nic innego, jak zrobić Bardzo Zawiedzioną Minę. Na szczęście są jeszcze porządni ludzie na tym świecie i zostałam wpuszczona za kotarę, bo poznać świat Kapselka.
Tylko z tych emocji ręce mi drżały, światło też było kiepskie i zdjęcia wyszły... no cóż trochę żałosne.
Mimo wszystko dziękuję miłej pani, że została chwilę dłużej po pracy i pozwoliła napatrzeć się na mini świat. Niestety książeczka z ilustracjami z miniaturek nie jest dostępna poza Teatrem (jeśli dobrze zrozumiałam). Ha, właściwie to nie książeczka, ale książka pełna przygód :)
Miniaturkom towarzyszyły piękne ilustracje artysty, Roberta Romanowicza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz