O tym, że czasami najprostsze rozwiązania są najlepsze przekonałam się już nie raz.
Czasami siedzę nad jakąś pracą, kombinuję, przeklejam, układam warstwa na warstwie, a na koniec wychodzi kloc (żeby nie napisać kupa) i taki koszmarek ląduje w śmietniku ewentualnie idzie do recyklingu. Niestety nie zawsze da się wszystko z powrotem odkleić :P
..........................................................................
Zdarza się za to, niestety dość często, że przypominam sobie w ostatniej chwili, że miałam zrobić kartkę urodzinową. łapię więc wtedy co mam pod ręką i na szybko próbuje coś ułożyć.
..........................................................................
Tak było i w listopadzie, gdy na już potrzebowałam karteczki, a ponieważ przeglądałam właśnie jakieś kursy o malowaniu akwarelą więc postanowiłam karteczkę namalować.
..........................................................................
To co mi wyszło niestety nie nadawało się do pokazania nikomu, o wręczaniu nie wspominając.
Rzuciłam więc kartkę i poszłam grzebać w papierach, żeby zrobić coś innego.
Powycinałam elementy, popatrzyłam na namalowana kartkę i... postanowiłam dokleić do niej cokolwiek, co poprawi jej wygląd.
Nie wyszło to najlepiej...
Pogrzebałam jeszcze i znalazłam coś większego do wycięcia, co przesłoni całe malowidło oraz przyklejony element.
I to był strzał w 10! Tarararara!
..........................................................................
To co widzicie poniżej, to efekt moich zmagań. Malowane, doklejane i zaklejane :D
Trochę okrężną drogą doszłam do prostego w sumie efektu. Bo to nic innego, jak namalowane tło plus wycięte elementy z gotowych papierów oraz trochę złotej farby.
Technikę tę, szybka i efektowną, wykorzystałam później do wykonania świątecznych #kartek -->KLIK
I zapewne jeszcze w niejednym projekcie do niej wrócę :)
pozdrawiam
Emi
#cardmaking, #card, #kartka_urodzinowa, #ręcznarobota, #handmade