poniedziałek, 12 października 2015

Sushi - mini przypinka

Mała jest, bardzo mała. Tak na oko 5 cm. Przeleżała u mnie jakiś czas. Taki, że zrobienie zdjęć i zmierzenie odłożyłam na później, kiedy już ono nastąpiło, to tradycyjnie nie było czasu :)
Taki zestawik obiadowy do wpięcia w klapę :)


niedziela, 4 października 2015

Zupa z dyni - o kurcze, da się to jeść!

Przymroziło mi kabaczki i dynie. Trzeba było więc zarządzić szybki zbiór do koszyka.
Spontanicznie postanowiłam z części zbiorów ugotować zupę z dyni. Ponieważ nigdy w życiu takowej nie robiłam i nie jadłam zrobiłam szybki przegląd w internecie i okazało się, że nie jest to tak skomplikowane jakby się mogło wydawać :)
Rosół miałam gotowy więc wystarczyło pokroić dynię, zapiec w piekarniku i przyrządzić zupę :)

Dynia była młodziutka i szybko zmiękła. W garnku podsmażyłam na oliwie ząbek czosnku i posiekaną gałązkę rozmarynu. Dorzuciłam pomidora obranego ze skórki i dusiłam chwilę. Żeby się nic nie przywarło wlałam trochę rosołu. Do tak przygotowanej podkładki wrzuciłam zapieczoną dynię i dolałam rosołu. Gotowałam kilka minut, tak na oko ;) I zaczęłam doprawiać. Ponieważ dynia sama w sobie ma dość mdły smak, a chciałam uzyskać rozgrzewającą zupę na zimne, jesienne wieczory, to nie żałowałam ani ostrego curry, ani pieprzu cayenne, ani ostrej papryki.
Oczywiście pilnowałam się, żeby nie przesadzić z przyprawami. Kiedyś już popełniłam taki błąd. Miałam przyprawy włoskie do makaronu. Trzy, niewielkich rozmiarów, torebki. Na moje oko jednorazówki. Robiąc sos do spaghetti jedną taką torebeczkę wsypałam w całości. Aj! Wyszła mi mega ostra pasta, której nie dało się przełknąć i, która służyła potem jako dodatek do sosów. Z dwóch pozostałych dorzucam już dosłownie szczyptę do potraw i to w zupełności wystarczy by nadać im pikantności.


Po doprawieniu zblendowałam wszystko i jeszcze rozcieńczyłam rosołem, żeby nie była za gęsta. Zupa wyszła wyśmienita. Pomijając, że miała ciut za duży ogień i zapluła mi całą kuchenkę i wszystko wokoło.
Dorzuciłam na wierzch kilka pestek z dyni i słonecznika. Rozgrzewająca i smaczna. W pięknym pomarańczowym kolorze. Idealna na jesień.
Pozostała część najtrudniejsza - jak przekonać M., że to jest jadalne? Wziąwszy pod uwagę jego niechęć do zup kremów...
Ku mojemu zaskoczeniu nie musiałam go przekonywać. Ba, zażądał dokładki oraz obietnicy, że jeszcze ją zrobię :)
Polecam. Idealnie wchodzi z grzankami.
A jak wasze doświadczenia kulinarne z dynią w roli głównej?